Monika Żeromska – podróż do epoki wojen i poetów
Monika Żeromska to nie tylko córka swojego ojca, jednego z największych prozaików polskich, ale również malarka i autorka doskonałych wspomnień wydanych w pięciu tomach. Urodzona w 1913 roku Żeromska zdawała się być zawsze tam, gdzie toczyły się najważniejsze wydarzenia epoki. Jej wspomnienia to nie tylko ciepły i piękny obraz zgranej rodziny, którą regularnie odwiedzają prominenci i najsłynniejsi artyści dwudziestolecia międzywojennego, ale również późniejsze relacje z działań wojennych i powstania warszawskiego. Widzimy tutaj ostateczny upadek przedwojennej sielanki i czasów, kiedy w domach nobliwych rodzin krzątały się zakochane w państwie gosposie, na rzecz najbardziej brutalnej wojny w historii i wojennej tułaczki, a później stalinizmu.
Powstanie warszawskie. Cyniczna postawa Stalina
Monika Żeromska urodziła się rok przed wybuchem pierwszej wojny światowej we Florencji. W Warszawie wraz z rodzicami żyła w mieszkaniu na Zamku Królewskim, a częstymi gośćmi w jej domu byli na przykład Jakub Mortkowicz, który wydawał książki i tomiki największych pisarzy i poetów w tamtych latach, czy Skamandryci, których witalność i poczucie humoru były szczerze uwielbiane przez Stefana Żeromskiego. Jej wspomnienia dotyczące dzieciństwa odbrązowiły postać Żeromskiego, ukazując obraz mężczyzny, który ponad wszystko kocha swoją żonę i córkę, a do tego ma świetne poczucie humoru. Zresztą dom Żeromskich przepełniony był śmiechem, poczuciem humoru, zabawą i językiem tylko dla wtajemniczonych, którego Żeromscy używali ku zdziwieniu gości, którzy nie raz myśleli, że gospodarze postradali zmysły. We wspomnieniach młodej Moniki przewijają się tłumy artystów i polityków, których dziś znamy z podręczników do historii i języka polskiego. Na kartach kolejnych tomów jawią się oni jednak jako barwne postacie, z wieloma zaletami, ale również przywarami. Historia wizyty Miriama Przesmyckiego u Żeromskich powinna doczekać się ekranizacji. Oto szalenie poważny Przesmycki siada sztywno na krześle, z którego wypada wypełnienie, a sam zapada się tak głęboko, że tylko jego kończyny i głowa wystają ponad krzesło, za to siedzeniem niemal dotyka podłogi. Na ratunek ruszają Żeromscy, wszyscy dusząc się ze śmiechu i strofując siebie nawzajem. Takich historii z największymi nazwiskami XX wieku znajdziemy we wspomnieniach bez liku.
Żeromska bywała w Ziemiańskiej i na prywatnych spotkaniach u Tuwima, który z pasją ją adorował i zasypywał listami. Była również w Rzymie, kiedy pierwszą podróż do Włoch odbywał Adolf Hitler, a także wtedy, kiedy ambasadorem Polski we Włoszech był Wieniawa-Długoszowski, zamieniając polską ambasadę we wspaniałą salę balową, w której bywał cały Rzym. Jej podróże, w które po śmierci ojca wyruszała zawsze z matką i przyjaciółmi, sięgały całej Europy. Mnóstwo refleksji na temat Europy Południowej i Północnej, a także na temat wielu miejscowości polskich to fantastyczna kronika tamtych czasów i incydentów, o których dziś już mało kto pamięta. Sielanka jednak ma się ku końcowi. Nad Europą zaczęły zbierać się czarne chmury, a podpisywane na prawo i lewo pakty o nieagresji nie zdołały ukryć faktu, że cała Europa się zbroiła, a wojna wisiała w powietrzu.
Monika Żeromska była w Warszawie, kiedy spadły na nią pierwsze bomby. Była tam również, kiedy Żydzi zaczęli nosić opaski z gwiazdami Dawida, a później zamknięto ich w getcie. Jej matka, Anna Żeromska, wraz z grupą przyjaciół ratowała żydowskich znajomych, ukrywając ich za miastem. W ten sposób wojnę przetrwała Joanna Olczak-Ronikier, polska pisarka, wnuczka Jakuba i Janiny Mortkowiczów, którzy mieli żydowskie pochodzenie. Żeromska z wielką precyzją, głęboką refleksją, ale również z nutą poczucia humoru opisuje życie codzienne w bombardowanej, a potem okupowanej Warszawie. Sen z powiek spędzały jej zamurowane rękopisy ojca, a także zdrowie najbliższych. Kiedy w wakacje 1944 zaczęło się mówić o powstaniu przeciwko okupantowi, Warszawa zaczęła szykować się do walki, która miała ją wkrótce zamienić w największą kupę gruzu w całej Europie.
1 sierpnia 1944 roku o godzinie siedemnastej wybuchło powstanie warszawskie, które miało potrwać kilka dni, a trwało ponad dwa miesiące. Nikt, a szczególnie Józef Stalin, nie mógł pojąć, jak to możliwe. Powstańcy byli słabo uzbrojeni, a stojąca za Wisłą Armia Czerwona nie chciała mieszać się do „awantury w Warszawie”. RAF nie otrzymał również pozwolenia na lądowanie na zajętych przez Sowietów lotniskach. Sporadyczne zrzuty żywności mogły być wielką pomocą, ale w przeciwieństwie do Anglików, Rosjanie nie używali do tego spadochronów. Żeromska wspomina, że kiedy dostawy kaszy z hukiem waliły w ulice, to można było w niej brodzić. Kiedy innym razem Sowieci zrzucali mieszkańcom miasta powidła, to rozwalone o bruk odbijały się na kilkanaście metrów i fasady budynków były całe w owocach. Tymczasem Powstańcy nie poddawali się, a Hitler wydał rozkaz zrównania miasta z ziemią. Warszawa znikała w oczach, a pożary wybuchały w kolejnych miejscach. Niektóre kamienice zawalały się, najbardziej popularne ulice zmieniały się nie do poznania.
Monika i Anna Żeromska przetrwały powstanie wędrując z ruiny do ruiny, wytrzymując w nowym miejscu dopóki nie zostało ono zniszczone lub strop piwnicy nie zawalił się na będących w środku ludzi. Wielokrotnie cudem uniknęły śmierci, żywiąc się racjami na granicy normy biologicznej, chorując i połykając ogromne ilości gruzu i pyłu podczas kolejnych bombardowań. Koniec wojny został powitany radością, przerwaną szybką refleksją, że oto Polska znowu znajduje się pod okupacją, ale tym razem sowiecką. Monika Żeromska zorganizowała brygadę, z którą odgruzowuje miejsce, w którym zostawiła rękopisy ojca. Prace trwają miesiącami, ale w końcu udaje się odnaleźć część z nich. Warszawa jest w trakcie odbudowy, a nowe realia zmuszają do zajęcia miejsca po którejś stronie barykady. Historia toczy się dalej.
Wspomnienia Moniki Żeromskiej to piękny zapis epoki, dokonany przez kogoś, kto ze względu na swoje urodzenie i ojca miał możliwość przebywania tam, gdzie trzeba było wówczas przebywać. Wszystkie legendarne miejsca, kabarety, kawiarnie i prywatne domy wielkich poetów to tło dla wspomnień malarki. Jej wrażliwość i poczucie humoru sprawiają, że wspomnienia te czyta się z uśmiechem na twarzy, nawet kiedy mowa jest o wydarzeniach tragicznych. Koniec lektury jest jak powrót z wycieczki wehikułem czasu.