Czy Powstanie Warszawskie zaczęło się od kłamstwa?
31 lipca 1944 roku był typowym, letnim dniem. Jednak w warszawskich mieszkaniach, gdzie ukrywali się konspiratorzy, temperatury sięgały zenitu. Wtedy właśnie decydowano o losach planowanego od miesięcy powstania. I gdyby nie jedno kłamstwo, zapewne w końcu by nie wybuchło.
Plany były inne
Według wcześniejszych założeń cała powstańcza zawierucha miała ominąć Warszawę. Jednak ówczesny szef Operacji i I zastępca szefa Sztabu KG AK, Leopold Olkulicki, był innego zdania. Chciał, aby polski oddział AK oddzielił się od rządu w Londynie i usamodzielnił się. Nie było tajemnicą, że nie zawsze działał zgodnie z rozkazami Naczelnego Wodza, gen. Kazimierza Sosnkowskiego.
To właśnie gen. Okulicki wystąpił z wnioskiem o zmiany w kontekście zadań dla okręgu Warszawa-Miasto. Wcześniej zakładano przegrupowanie oddziałów poza miastem, aby uderzyć na tylne straże sił niemieckich uciekających z Warszawy. Pomysł, aby to właśnie w Stolicy rozpocząć akcję, wydawał się nie do pomyślenia zarówno dla polskiego rządu na uchodźstwie, jak i dla Brytyjczyków. Było to zbyt niebezpieczne i potencjalnie pożarłoby zbyt wiele ofiar.
Wszystko w rękach premiera?
Gorącym przeciwnikiem powstania był sam Sosnkowski. Dziwić może więc depesza, w której ówczesny premier, powołując się na decyzje rządu, oddaje decyzję o wybuchu powstania na ręce Delegata Rządu na Kraj, Jana Stanisława Jankowskiego. W tamtym czasie nikt tego nie śmiał nawet podważać. Jednak późniejsze wydarzenia pokazały, że premier skłamał, aby tylko doprowadzić do Powstania Warszawskiego.
Kłamstwo goni kłamstwo
31 lipca 1944 roku, w sztabie AK ścinały się ze sobą dwa obozy. Pierwszy, reprezentowany przez Okulickiego, dążył do jak najszybszego zbrojnego powstania. Drugi, Bora Komorowskiego, chciał odłożyć to w czasie. Gdy do mieszkania przybył płk Antoni Chruściel, z informacją, że wojska radzieckie są już na przedpolu Warszawy i zmierzają z czołgami w natarciu, podjęto decyzję o wybuchu powstania. Jednak prawda o Armii Radzieckiej była zupełnie inna.
Generał Anders uznał Powstanie Warszawskie za zbrodnię, a osoby odpowiedzialne za jego wybuch w jego mniemaniu powinny stanąć przed sądem, bo mają krew niewinnych mieszkańców na rękach. Patrząc na to z tej perspektywy, trudno się z nim nie zgodzić.