Czy wiesz, kto wprowadził w Polsce instytucję „Droit de suite”? Z pewnością znasz tego poetę!
Polska kodyfikacja prawna od dawna reguluje również prawo autorskie, odnoszące się do wszystkich dziedzin związanych z tworzeniem nowego dzieła. Nie ma tu znaczenia czy to obraz, książka czy nagranie muzyczne. Przed laty, w 1935 roku, Sejm uchwalił poprawkę Brzechwy.
Prawo ciągłości
Tajemnicze „droit de suite” to nic innego jak prawo ciągłości. W Zlecono jej przygotowanie mecenasowi Janowi Lesmanowi. I być może to nazwisko nie mówi ci wiele, jednak tak naprawdę nazywał się znany wszystkim Jan Brzechwa. Towarzystwo Ochrony Prawa Autorskiego doskonale wiedziało, że powierzając taką pracę wykształconemu, czynnemu prawnikowi, a jednocześnie artyście, mogą liczyć na pełen sukces.
Udział w nadwyżce
Prawo to mówiło, że jeżeli jakiś marszand, który operuje dziełami sztuki, sprzeda dzieło plastyczne z zyskiem wyższym niż 50 procent tego, co zapłacił, artysta może domagać się udziału w tej sprzedaży. O ile pierwotny projekt zakładał jedynie stawkę na poziomie 10 procent, o tyle „droit de suite” wyznaczał 20 procent od tej kwoty.
Pierwowzorem było prawo ustanowione w latach 20 XX wieku we Francji. Powstało ono w trosce o tamtejszych artystów. Niejednokrotnie okazywało się, że marszandzi kupowali od masaży prace za grosze. Potem jednak, sprzedawali je z ogromną przebitką. I gdy sam artysta żył w nędzy, tak kupujący i potem sprzedający te obrazy, mieli wysoki status społeczny. Wszystko zmieniło się właśnie po ustaleniu tego prawa.
Więcej ciekawostek historycznych znajdziesz na portalu ehistoria.pl