Walka o niepodległą Polskę toczyła się nie tylko podczas bitew.
Było ich właściwie dwóch – Stefan Żeromski i Stanisław Wyspiański. Każdy z nich wywodził się z patriotycznych korzeni, które bez końca starał się wyplenić zaborca. Tylko jeden z nich zobaczyło Polskę Niepodległą.
„Czwarty wieszcz”
Nie ma chyba w Polsce dorosłego człowieka, który by chociaż nie słyszał o najsłynniejszych dziełach literatury Stanisława Wyspiańskiego. Jego „Wesele” znane jest nawet uczniom z podstawówki. Ten uczeń Jana Matejki, w każdym swoim dziele, czy to malarskim, czy też literackim, starał się nawiązać w sposób pośredni do niepodległościowej walki Polaków tamtych czasów.
„Wesele”, „Klątwa” lub „Wyzwolenie” to dramaty, które w dzisiejszych szalonych czasach nabierają nowego znaczenia. Tak ponadczasowe utwory musiał stworzyć ktoś nie tylko utalentowany i wrażliwy, ale i doskonale znający realia i uniwersalne bolączki człowieka. Takim wieszczem był właśnie Stanisław Wyspiański. Lecz nie bez powodu mówi się o nim razem ze Stefanem Żeromskim.
Szklane domy i „Popioły”
Od tych ostatnich właściwie wszystko się zaczęło. Po publikacji został zauważony nie tylko przez krytyków literackich, ale i inteligencję. Szybko zaczęto uważać go za „sumienie polskiej literatury”. On miał to szczęście dożyć niepodległej Polski. I podobnie jak w „Przedwiośniu”, tak i w prawdziwym życiu, nie wszystkie oczekiwania wobec nowego świata się spełniły.
Jednak wrodzona wrażliwość oraz niezwykła umiejętność dotykania bolesnych aspektów związanych z polską codziennością, nie pozwoliły mu spocząć na laurach. Warto, chociażby wspomnieć o jego działaniu na rzecz polskości na kresach zachodnich i północnych.
Stanisław Wyspiański i Stefan Żeromski walczyli o odzyskanie niepodległości nie tylko czynem, ale przede wszystkim piórem. Swoją twórczością starali się tchnąć ducha i nadzieję w to, że niepodległość kiedyś stanie się faktem. I na szczęście tak właśnie było.