Podczas Powstania Warszawskiego wszyscy bali się tej broni. Czym była „rycząca krowa”?

Podczas Powstania Warszawskiego wszyscy bali się tej broni. Czym była „rycząca krowa”?
fot. unsplash.com

Nazywano ją „szafa”, albo „rycząca krowa”. Broń, jaką była nebelwerfer, wzbudzała strach przez cały czas trwania Powstania. Niemcy skutecznie tłumili nią działania zbrojne doskonale wiedząc że powoduje ona powolną śmierć w męczarniach. 

Skład „krowy”

Nebelwerfer to pociski, które wypełnione były po brzegi materiałem wybuchowym. Jednak nie to było najgorsze, bo znajdował się tam również fosfor. Gdy więc dochodziło do eksplozji, nie tyle waliły się mury, ile dochodziło do spalenia wszystkiego, co znalazło się wokoło. Nie omijało to ani budynków, ani ludzi, ani żadnych innych istot żyjących. Co istotne, ofiarami nie były tylko osoby będące w pobliżu pocisku. Ten fosforowy ogień rozpościerał się na duże odległości, boleśnie raniąc wszystko, co stanęło mu na drodze. 

Ciała w kolorze ołowiu

Gdy szpitale w powstańczej Warszawie zaczęły się wypełniać chorymi ze zwęgloną skórą, zaczęto szukać najlepszego remedium. Jednak środki, jakie posiadały, nie wystarczały, aby wyleczyć. Pozostało więc tylko podanie morfiny na uśmierzenie koszmarnego bólu, jaki odczuwał każdy, kto spotkał się bezpośrednio lub pośrednio z „ryczącą krową”.

Ołowiane ciała powstańców, spalone zewnątrz, lecz wciąż utrzymujące funkcje życiowe, obkładano wilgotnymi prześcieradłami moczonymi w roztworze z taniny. Na skórze pojawiały się sporej wielkości szczeliny, przez które sączyła się ropa. Pacjenci nie mieli szans na przeżycie, pozostało im tylko powolne umieranie w bolesnej agonii, której nikt nie umiał uśmierzyć.