Kiedy Ślepy Antek się zdenerwował, okupant niemiecki nie miał szans. Czym była akcja „Bollwerk?

Kiedy Ślepy Antek się zdenerwował, okupant niemiecki nie miał szans. Czym była akcja „Bollwerk?
fot. unsplash.com

Luty 1942 roku w poznaniu na zawsze już będzie kojarzył się z podpaleniem magazynów z żywnością i ciepłą odzieżą dla Wermachtu. Dokonał tego pozornie zwykły woźnica z kolegami. Jednak ktoś obeznany doskonale wiedział, że Ślepy Antek przed II Wojną Światową miał w ręku cały poznański półświatek.

Ślepy Antek w akcji

Pochodził z Wierzenicy, położonej kilkanaście kilometrów od Poznania. Mieszkał w bardzo biednej rodzinie i już po ukończeniu czwartej klasy, musiał iść do pracy. Szybko osiadł w Poznaniu, gdzie zatrudnił się jako woźnica w firmie przewozowej. Znała go lokalna policja, gdyż lubił się bić. Z tego też powodu, podczas jednego ze starć stracił oko. Generalnie, można powiedzieć, że wiódł w miarę ustatkowane życie. Miał żonę oraz dwójkę dzieci. Ich codzienność zmieniła się diametralnie, gdy po wrześniowej klęsce, Poznań został wcielony do Rzeszy.

Partyzantka na Antkowych zasadach

Mężczyzna nie mógł pogodzić się z niemieckimi rządami i wraz z kolegami często napadał na podchmielonych Niemców, którzy nieostrożnie zapuszczali się w niebezpieczne uliczki Chwaliszewa. Jego akcje były na tyle spektakularne, że słuch o nich doszedł do sierżanta Michała Grabarczyka, dowódcy Lotnego Oddziału Dywersji Bojowej podlegającemu Związkowi Odwetu.

Spotkał się on z Antkiem Ślepokiem przy kiosku na placu Sapieżyńskim. Tego ostatniego zafascynowała wizja bycia żołnierzem z państwa podziemnego i zdecydowałby się praktycznie na wszystko, byleby dołączyć do akcji. Był tylko jeden problem – Antek nikomu nie mógł mówić o swojej konspiracyjnej działalności. I to było jego największą bolączką.

Akcja w porcie

W czasie trwania zimy 1941-1942 na terenie całej Rzeszy Niemieckiej ogłoszono wielką akcję zbierania ciepłej odzieży dla żołnierzy. Hitler wysłał ich na Moskwę, jednak nie przewidział, że te działania zbrojne potrwają tak długo. Z tego względu, walczący na froncie zamarzali. Port w Poznaniu należał do jednego z największych punktów przeładunkowych. I to był właśnie cel Antka Ślepoka.

Zorganizowano prawie 20-osobową grupę, która dokonała rzeczy pozornie niemożliwej. Nie dość, że tak popsuli instalację elektryczną, że wszystko wyglądało na wypadek, to jeszcze puścili z dymem całe ogromne zapasy odzieży dla Wermahtu. Oficjalne śledztwo wykazało, zgodnie z przypuszczeniami partyzantów, że wina za wybuch ognia leży po stronie wadliwego piecyka.